pierwszy dzień w Kenii....moja szczęka szeroko otwarta...wszystko chłonę jak gąbka....
mrowie ludzi, ciekawych twarzy, niesamowite sytuacje....
mój aparat strzela jak oszalały....
trzeba wymienić pieniądze....George kieruje nas do starego hindusa....
-skąd jesteście....
- z Polski....
- Zibi Boniek śmieje się od ucha do ucha!
lody przełamane, przelicznik na dzień 22.08.2006...
1 dolar amerykański=71 szylingów kenijskich
później zakupy w markecie i zakup leków na malarię(taniocha ceny o około 150 zł niższe niż w Polsce).....
śniadanie w Parkside Hotel.....
tosty, jajko sadzone, sucha kiełbaska na gorąco, dżem kawa z cukrem trzcinowym....
290 szylingów....
no i obowiązkowo Tusker 90 szylingów....
piękna kelnerka, b.mi się podoba.....
później próba opchnięcia mi jakiejś badziewnej bransoletki i w drogę.......
na obiad do miasta Narok!