noc w lux hotelu w Nakuru.....
ja pierdolę ciepła woda jedzenie jak w Hiltonie.....
tok się objadłem na kolacji, że nie mogłem zasnąć.....
o 4.30 głos muezzina.....Allah Akbar....i tak już do świtu.....
ale jazda......
7.00 śniadanie z nowu obżarstwo i jazda na maxa do Nairobi....
o 14 mam tanzański PKS do Arushy....
George mówi hakuna matata......spoko zdążymy......
znowu asfalt...a może jego brak.....po godzinie takiej jazdy żołądek jest na wysokości gardła.....idzie się nabawić kompleksów.....
na szczęście widoki koją nerwy.....
o 13.00 w stolicy.....
szybki obiad w Parkside Hotel.....
i jadziemy do Tanzanii....
rozpoczyna się prawdziwa przygoda......
ale o tym w następnym odcinku!